Od początku 2020 roku świat zmaga się z koronawirusem SARS-CoV-2 wywołującym chorobę zakaźną układu oddechowego zwaną Corona-Virus-Desease-2019 (w skrócie COVID-19). Z uwagi na rozmiar i obszar występowania przypadków zachorowań Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) 11 marca 2020 roku ogłosiła pandemię COVID-19.
Zakażenie koronawirusem SARS-CoV-2 może być bardzo groźne dla zdrowia i w skrajnych przypadkach prowadzi nawet do śmierci. Zgodnie z danymi z WHO, ECDC, CDC pomiędzy 31 grudnia 2019r. a 5 maja 2020r. odnotowano 3 544 222 potwierdzonych przypadków COVID-19, w tym 250 977 zgonów (7,1%). Niemniej skala oddziaływania koronawirusa na ludzkie życie jest niewspółmiernie większa, a jej charakter zależy od fazy epidemii, w której się znajdujemy.
Fazy epidemii …
W 2009 r., kiedy to wybuchła pandemia grypy A/H1N1, WHO wyróżniło jej 6 stadiów:
Faza 1 – Brak informacji nt. zakażeń u ludzi wirusami krążącymi w populacji zwierząt
Faza 2 – Wirusy krążące u zwierząt domowych i dzikich są przyczyną pojedynczych zakażeń u ludzi
Faza 3 – Reasortant zwierzęcych lub zwierzęcych i ludzkich wirusów powoduje pojedyncze przypadki lub małe ogniska choroby u ludzi, ale brak utrzymującej się transmisji wirusa z człowieka na człowieka
Faza 4 – Transmisja wirusa z człowieka na człowieka mogąca powodować utrzymujące się epidemie choroby
Faza 5 – Wirus opisany w fazie 4 powoduje utrzymujące się epidemie w dwóch lub więcej krajach w jednym regionie WHO
Faza 6 – Uwzględniając kryteria fazy 5 ten sam wirus powoduje utrzymujące się epidemie w przynajmniej jednym kraju leżącym w innym regionie WHO niż region uwzględniony w fazie 5
Zwykle jednak stosowany jest inny niż powyższy, czterostopniowy przebieg epidemii: narastanie, szczyt, rzuty i zanikanie. Każdy z tych etapów wiąże się z innym oddziaływaniem na psychikę człowieka.
… i emocje, które im towarzyszą
W czasie narastania epidemii dominuje lęk przed zarażeniem wirusem. COVID-19 na początku przedstawiany był jako choroba o bardzo wysokim wskaźniku zaraźliwości i wywołująca wysoką śmiertelność. W efekcie wprowadzono w Polsce liczne ograniczenia w przemieszczaniu się oraz zamknięto bądź zmniejszono dostęp do miejsc, w których gromadzić mogły się znaczne ilości ludzi (galerie, kina, restauracje czy stadiony). Warto odnotować, że ograniczenia rozpoczęto wprowadzać zanim stwierdzono pierwszy przypadek zachorowania na COVID-19 w Polsce.
Wdrożone zmiany doprowadziły do izolacji wielu osób i znacząco zmieniły ich schemat dnia. Wraz z eskalacją zachorowań pojawiły się bądź spotęgowały uczucia strachu, niepokoju, a nawet wrogości. Dziś możemy przyjąć, że znajdujemy się już w fazie szczytu, a nawet widać wyhamowanie przyrostu zachorowań.
Niemniej w trakcie apogeum ulice polskich miast świeciły pustkami, a strach dotyczył niemal wyłącznie tempa rozprzestrzeniania się wirusa, wzrostu liczby zakażonych i zmarłych, czy fatalnego stanu służby zdrowia. Wrażenia potęgowały obrazy z Włoch czy Stanów Zjednoczonych, gdzie szpitalne korytarze zastawione były łóżkami albo Indii, gdzie kopano masowe groby.
Umarł stres, niech żyje stres
Od 20 kwietnia obserwujemy powolne odmrażanie gospodarki związane ze złagodzeniem wcześniej wprowadzonych ograniczeń. Widoczne w społeczeństwie jest również pewnego rodzaju przyzwyczajenie do wirusa i związanych z nim konsekwencji. Ciągle rosnąca liczba zarażonych przemieniła się w statystykę, o której nikt już prawie nie rozmawia, a maska czy rękawiczki stanowią po prostu kolejny element garderoby – zresztą bez problemu można kupić maski znanych marek, bądź w ciekawe wzory. Ta prozaizacja pandemii przyczyniła się także do odwrócenia dotychczasowej piramidy strachu, na której wierzchołku znalazł się kryzys finansowy.
Lęk i stres pozostają więc z nami, zmienia się jedynie ich podłoże. Dalej nie możemy spotykać się ze znajomymi, dalej nie możemy pójść do kina, klubu czy restauracji. Liczne miejsca i sytuacje, które przed epidemią stanowiły naturalne źródła rozładowania naszych emocji, zostały nam zabrane. Musimy więc nauczyć się rekompensować je innymi metodami.
Do tego dochodzi strach przed utratą pracy, czy obniżeniem wynagrodzenia. Skutki ekonomiczne pandemii już są widoczne w niektórych grupach społecznych, ale na prawdziwe ich efekty musimy jeszcze poczekać, a spowolnienie gospodarcze odczujemy niestety prawie wszyscy.
Jak sobie z tym wszystkim poradzić?
Dlatego tak ważne jest, aby redukować negatywne skutki izolacji i wynajdować substytuty sposobów na rozładowanie napięcia. Tu przychodzą nam z pomocą różne techniki relaksacyjne, jak chociażby techniki wizualizacyjne, kontrola oddechu, mindfulness, czy progresywna relaksacja Jacobsona.
Należy też pamiętać o strukturyzacji dnia. Nawet jeżeli nie pracujemy bądź możemy wykonywać swoje obowiązki z domu, gdzie nikt nas nie widzi, warto wprowadzić plan dnia i wyznaczyć w nim stałe pory na sen, pracę czy odpoczynek. Duże znaczenie ma zachowanie codziennych standardów – jeżeli wykonujemy pracę z domu to przeznaczmy na to jakąś jego część – biurko czy stół, a na czas wykonywania czynności służbowych zadbajmy o to, by nasz wygląd nie odbiegał od tego, jaki mamy w biurze. Takie prozaiczne czynności mają ogromne znaczenie dla naszego mózgu i higieny psychicznej.
W okresie pandemii nie należy panikować, ale pewna dawka strachu pomaga społeczeństwu przetrwać. Strach powoduje, że ograniczamy kontakty, nosimy maski i rękawiczki, zmniejszając potencjalne źródła zarażenia. Bagatelizowanie, bądź zaprzeczanie istnieniu zagrożenia może doprowadzić do sytuacji, jaka miała miejsca we Włoszech, Francji czy Holandii, czyli niepohamowanego wzrostu zachorowań, a w konsekwencji do eskalacji strachu.
Być może trochę to przewrotne, ale zauważmy też i pozytywne emocje, które narodziły się w czasie pandemii. Niektóre firmy za darmo dostarczają maseczki, ludzie wspierają finansowo służbę zdrowia (chociażby przez akcję #hot16challenge2), czy zaczynają doceniać lokalne biznesy, aby nie upadły. Ważne, aby przekuć te spontaniczne akcje w stałe zachowania, by wykorzystać ten czas na zrozumienie siebie, na docenienie roli bliskich w naszym życiu i okazanie im tego, kiedy w końcu będzie ku temu sposobność. A jeśli, mimo wszystko, otaczająca rzeczywistość nas przeraża, zawsze można skorzystać z pomocy specjalisty i wraz z nim przyjrzeć się swoim trudnym emocjom.